Jest wizja i wizualizacja. Aby jednak komputerowe fantasmagorie stały się rzeczywistością, potrzeba czasu i pieniędzy. Dużo czasu i pieniędzy. Ile konkretnie? Na to pytanie trudno znaleźć odpowiedź nawet samym właścicielom pałacu w Krowiarkach.
- Za pieniądze włożone tutaj można wybudować całkiem sporą galerię handlową i dobrze na tym zarabiać – twierdzi Paweł Młyńczyk, oprowadzając mnie po pałacu w Krowiarkach. Dlaczego więc to robią? Dlaczego pakują grubą forsę w tak nietypowe przedsięwzięcie, jakim jest renowacja zniszczonego w 70% pałacu gdzieś na wsi pod Raciborzem? - Może żeby zostawić coś po sobie – odpowiada po chwili namysłu.
W 2007 roku właścicielami pałacu w Krowiarkach została spółka Kalydna. Wśród trójki udziałowców jest jedno polsko brzmiące nazwisko, Anna Iga Piwek. To ona i jej ojciec Marek reprezentowali właścicieli podczas niedawnego festynu mniejszości w Krowiarkach. Na co dzień jednak panem na pałacu jest przedstawiciel inwestora, Paweł Młyńczyk. – Gdy tu weszliśmy, stropów częściowo brakowało a te, które się zachowały trzeba było ratować. Z parteru widać było na przestał dach – wspomina. – Jedną z pierwszych rzeczy, którą tutaj zrobiliśmy, było zdjęcie wieży. Miała półtora metra odchyłu a jej podbudowanie było całkiem zbutwiałe. Groziło, że wieża wpadnie tu, do środka.
Kolejną rzeczą było otwarcie pałacu dla ludzi i władz. – Wie pani, że były konserwator zabytków miał problemy z wejściem do tego obiektu. Żeby to zrobić, potrzebna była asysta policji. – Myśmy tu wszystko otworzyli i pokazali ludziom.
Chociaż tak naprawdę nie było czego pokazywać. O ile od zewnątrz dawna siedziba rodu Donnersmarcków, pomimo dziur po oknach i wyrastających z muru brzózek, robi imponujące wrażenie, tak wewnątrz zachowało się niewiele. Klatka schodowa z pięknie kutą balustradą, sala mauretańska, sala balowa i jadalnia. Reszta to zdewastowane i rozszabrowane pokoje pełne śmieci i gruzu. Nie było stropów, a do wielu pokoi nie można było w ogóle wejść.
Ponad rok zajęło nowym właścicielom zabezpieczenie budynku. – Trzeba było ratować, co jeszcze można było – mówi Paweł Młyńczyk, lawirując pomiędzy drewnianymi rusztowaniami. Ponad rok ciężkiej pracy a efekt niewielki. Teraz można bezpiecznie po pałacu chodzić.
Rzeczywiście, nie były to prace, których efekt widać gołym okiem, ale budynek zyskał to, co zapewnia mu stabilność. Nowe stropy. W niektórych parterowych pomieszczeniach odtworzono ceglane półkoliste sklepienia. W innych betonowe rynienki czekają, by wypełnić je sztukaterią lub rekonstruowanymi kasetonami. – To wszystko są indywidualne rozwiązania, przygotowywane pod kątem poszczególnych pomieszczeń.
W kilku pałacowych pomieszczeniach na parterze założono tymczasową pracownię sztukatorską. Zachowane elementy są demontowane, ewidencjonowane, czyszczone i rekonstruowane. Zdarza się, że niektóre stiuki trzeba uzupełniać, korzystając z dokumentacji fotograficznej.
Powoli poznawany zamek odkrywa przed budowniczymi swoje tajemnice. - Tu było kiedyś tajne przejście z sali balowej na górne piętro – Paweł Młyńczyk otwiera drzwi głęboko wbudowane w ścianę. Rzeczywiście, wystarczy odrobina wyobraźni, by zobaczyć ścianę, zabudowaną drewnianą boazerią i kredensami. W jednym z nich ukryte drzwi, przez które być może jakiś kawaler wkradał się do sypialni panny...
Główna kwatera pałacowych budowniczych mieści się w budynku obok. Na ścianie w biurze wisi drzewo genealogiczne rodziny Donnersmarcków, na szafie dwie płaskorzeźby przedstawiające twarze satyrów, a na stole 3 grube tomiska dokumentacji, dotyczącej pałacu oraz jego dziejów pod nazwą Studium historyczno – konserwatorskie założenia pałacowo parkowego w Krowiarkach. Tom pierwszy – tekst, tom drugi – archiwum i kartografia, tom trzeci – dokumentacja fotograficzna. – Prawie dwa lata pracowały nad tym dwie osoby – wyjaśnia Młyńczyk.
W planach na ten rok była naprawa dachu. – Ale te inwestycje trzeba będzie na razie odłożyć. Powód? Pieniądze? Właściciele pałacu złożyli wniosek o dofinansowanie naprawy dachu do marszałka województwa śląskiego. Ale wniosek nie przeszedł. Był na 33 pozycji a dofinansowano 6 pierwszych. – Szkoda, bo liczyliśmy na te fundusze. Tym bardziej, że nie staraliśmy się o całość, a jedynie 35% wartości inwestycji drugiego etapu prac. Mogło to przyspieszyć tempo planowanych prac, ponieważ ta część obiektu będzie przeznaczona na cele kulturowo-muzealne.
Czyli dach musi jeszcze poczekać. Na razie jest tymczasowo zabezpieczony, choć gdy pada deszcz, woda wciąż dostaje się do środka. Wiem o tym, bo w czasie mojej wizyty w pałacu nad Krowiakami przeszła gwałtowna ulewa. Obecnie musimy zrobić przygotowania do okresu zimowego. Skupimy się na razie na pracach sztukatorskich – zaznacza Paweł Młyńczyk. – No i park. Pierwszy etap dokumentacji obejmuje prace pielęgnacyjne, wycinkę i leczenie drzew. Chcemy powrócić do jego historycznego układu. Na przykład w dawnym przypałacowym parku były punkty widokowe, z których można było oglądać pałac i mauzoleum. Prace potrwają co najmniej 2 lata.
Rekonstrukcja pałacu w Krowiarkach to nie jest zadanie na 2-3 lata. 5 lat to absolutne minimum, pod warunkiem że się dysponuje nieograniczonymi środkami finansowymi. Na razie, po 2 latach, swój dawny wygląd powoli odzyskuje usytuowane w parku Mauzoleum a w odnowionej wozowni zgromadzono zachowane w niezłym stanie dawne pojazdy dworskie, dorożki, powozy a nawet maszyny rolnicze. – Chcemy, żeby w czasie wakacji można było zwiedzać posiadłość - opowiada Paweł Młyńczyk. – Pałac tylko z zewnątrz, bo w środku jest placem budowy. No i wozownię i mauzoleum. Chcemy, żeby ludzie widzieli, że coś tutaj się dzieje.
Paweł Młyńczyk woli opowiadać o teraźniejszości, o tym jak przebiegają prace budowlane w pałacu, gdzie napotykają trudności i jak sobie z nimi radzą. Bo przyszłość rezydencji zależy od zbyt wielu niewiadomych. Ile pieniędzy uda się dołożyć do funduszu inwestorów i kiedy? Czy uda się dokupić w okolicy ziemię, gdzie mogłoby powstać na przykład cała infrastruktura sportowo wypoczynkowa i stadnina koni?. – Trzeba mieć świadomość, że pałac sam się nie utrzyma – tłumaczy Młyńczyk. – Coś musi na niego pracować. Na razie dokupiliśmy pobliską gorzelnię.
Mieszkańcy Krowiarek patrzą na to, co się dzieje w pałacu z nadzieją i pewną dozą niedowierzania. Spekulują, czy będzie tam kasyno, a może dom weselny albo hotel. Martwią się jednocześnie, że koszty inwestycji przerosną właścicieli i wtedy pałacu już nic nie uratuje.
Jolanta Reisch
Źródło:
naszraciborz.pl